piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział VI

Poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Pokój oświetlała tylko mała lampka nocna. Ujrzałam piękne,błękitne oczy:
- Damon.Szepnęłam, lecz później nastała tylko ciemność.
***
Otworzyłam oczy. Leżałam w swoim łóżku, które stało w rogu pokoju. Obok mnie znajdowało się hebanowe biurko. Na przeciwko, na całej ścianie była wbudowana duża szafa z rozsuwanymi drzwiami, zza którymi kryły się moje wszystkie rzeczy oraz drzwi do łazienki. Po lewej stronie drzwi wejściowych do pomieszczenia znajdowało się wielkie okno z szerokim parapetem, na którym nie raz siadałam i słuchałam muzyki z mojego mp3. Obok łóżka stała mała szafka nocna. Chciałam wstać, ale poczułam ogromny ból. Zobaczyłam ciemną sylwetkę na tle okna:
- Nie ruszaj się. – Usłyszałam.
- Co się stało? Dlaczego wszystko mnie boli? I co ty tutaj robisz? – Zadawałam pytania próbując się podnieść.
- Nie ruszaj się. Jeśli chcesz wiedzieć to był tutaj Stefan. Z bardzo ładną bronią. Zgaduję, że w całym twoim ciele jest pełno drzazg i większych kawałków drewna obstawiam, więc, że dlatego wszystko cię boli. A jestem tutaj jako twój wybawca z opresji. – Uśmiechnął się dumnie.
- Dziękuję. – Szepnęłam. Pomimo dużego bólu usiadłam.Zobaczyłam, że cała moja bluzka jest we krwi. Podniosłam jej kawałek i stwierdziłam, że Damon nie żartował. Rzeczywiście wyglądałam okropnie.
- Plecy są jeszcze gorsze. – Uśmiechnął się.
- Czyli już mnie dokładnie obejrzałeś? – Zapytałam niezbyt inteligentnie. On tylko uśmiechnął się chytrze. Zaczęłam wyjmować kawałki drewna z mojej skóry. Najpierw ręce, brzuch i dekolt. Nogi wyglądały o wiele lepiej. Pewnie dlatego, że cała broń była celowana w moje serce. Prawie skończyłam, lecz przypomniałam sobie, że zostały jeszcze plecy:
- Damon, sama sobie tego z pleców nie wyjmę. – Jęknęłam.
- Jak sobie życzysz. – Powiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Zadrżałam pod wpływem dotyku jego rąk. Delikatnie zaczął skubać małe paskudztwa. Szedł coraz wyżej. Odprężyłam się, zamknęłam oczy. Czułam jak moje rany się goją. Poczułam jego oddech na swoim karku:
- Co robisz? – Zapytałam przechylając głowę tak, aby dać mu dostęp do mojej szyi. Bądź, co bądź, o tym marzę odkąd znowu pojawił się na mojej drodze.
- Ciiii… – Przeciągnął, nie odrywając ust od mojego ucha. Odwróciłam się powoli. Czułam jak całuję moją szyję, płatki uszu, policzki. W końcu pocałował mnie. Delikatnie. Przyciągnęłam go do siebie i wplątałam palce w jego włosy. Gdy poczułam, że ma ochotę na więcej oderwałam się od niego. Spojrzał na mnie pytająco:
- Moi rodzice śpią za ścianą. – Powiedziałam.
- Korekta. To nie są twoi rodzice. – Dodał z wyrzutem.
- Ja o tym wiem, ty o tym wiesz, ale oni tego nie wiedzą. – Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Znowu złożyłam pocałunek na jego ustach. Wiedział, że za dużo tej nocy nie zdziała, ale chciał się mną nacieszyć. Godzinę później leżeliśmy wtuleni w siebie:
- Dlaczego ją zabiłaś? – Znowu zszedł na temat tabu.
- Dlaczego o nią pytasz? – Zastanowiłam się. Cały czas tylko ona.
- Kochałem ją. – Szepnął gładząc moje włosy.
- Tak, i tak samo jak ja wybrała Stefana. – Uśmiechnęłam się.
- To nawet dobrze. Mnie przyciągnął do niej tylko jej wygląd, dlatego, że wygląda tak jak ty. Tylko, że ona była wredną, samolubną suką. – Powiedział.
- I mimo wszystko ciągle pytasz o nią. Elena to, Elena tamto… – Zaczęłam zdenerwowana.
- Ona nic dla mnie już nie znaczy. Zresztą nie żyje. Chce tylko wiedzieć, dlaczego ją zabiłaś? – Znowu zapytał.
- Powiedziałabym ci, ale on mi nie pozwolił. – Skryłam się w jego ramieniu.
- Zauroczył cię? – Zapytał zdziwiony.
- Tak. Chciał złamać klątwę. – Skończyłam.
- I udało mu się. – Szepnął.
***
Obudziłam się. Zaczęłam szukać ręką Damona obok mnie. Zamiast niego natknęłam się na kartkę papieru.
              Słońce!
Wyszedłem, ale pozwoliłem sobie sprawdzić, o której zaczynasz lekcje. Tak w ogóle jak ty możesz wytrzymać w szkole? W każdym bądź razie przyjadę po ciebie o ósmej pięćdziesiąt pięć.
  Całuję, Twój Damon.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał ósmą pięć. Pobiegłam do łazienki, wziąć krótki prysznic. Dziesięć minut później zajrzałam za okno. Pogoda była paskudna. Wyszperałam w mojej szafie czarne, obcisłe rurki, różową bluzkę z nadrukiem i czarną kamizelkę. Włosy związałam wysoko na głowie. Zabrałam się za makijaż. Postanowiłam zaszaleć. Nałożyłam róż na policzki, czarną kredką podkreśliłam oczy. Wytuszowałam i podkręciłam rzęsy.Usta potraktowałam błyszczykiem. Nałożyłam czarne buty na średnim obcasie z klamerką z przodu, pomimo to, iż w szkole jest zakaz wszelkich obcasów. Byłam w świetnym humorze. Nałożyłam czarną, skórzaną kurtkę, wzięłam torbę i wyszłam. Na zewnątrz już czekał Damon:
- Spóźniłaś się. – Powitał mnie całusem.
- Trzy minuty w tą czy w tamtą. To bez znaczenia. – Powiedziałam lekceważąco.
- Ktoś tutaj jest ostry jak żyleta. – Usłyszałam.
- Mam po prostu dobry humor. – Powiedziałam. Chwilę później byłam pod drzwiami szkoły. Mimo, iż padał deszcz sporo uczniów siedziało na zewnątrz, czekając na pierwszą lekcję. Nie wiem czy to ja, czy wspaniały i głośny motor zwrócił uwagę wszystkich. Zdjęłam kask i wstałam z pojazdu.
- To, o której mam tu być? – Zapytał niebieskooki.
- O piętnastej. – Powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko.
- Co ja będę tyle bez ciebie robić? – Wzniósł oczy do góry.
- Tylko nikogo nie zabij, dobrze? – Poprosiłam.
- Nic nie obiecuję. – Uwielbiał się ze mną droczyć. Podniósł mój podbródek i pocałował mnie. Delikatnie, lecz po chwili bardziej pewnie i brutalnie. Usłyszałam dzwonek, dlatego oderwałam się od niego.
- Do zobaczenia, piękna. – Powiedział nakładając kask. Poszłam w stronę wejścia. Udałam się na najwyższe piętro, na lekcję angielskiego. Dzień miną mi dość szybko. Nawet się dzisiaj w nic nie wmieszałam, ale cała szkoła i tak mówiła tylko o tajemniczym przystojniaku,którego wyrwała ta mała. Słyszałam różnie plotki – że się z nim przespałam i na mnie poleciał, więc pewnie rzuci mnie tak szybko jak poznał lub, że to taki chłopak na niby, aby narobić zamieszania. Nadeszła w końcu godzina trzecia. Chciałam jako ostatnia wyjść ze szkoły tylko dlatego, że stoi tam Damon. Po chwili wyszłam z budynku. Nie ujrzałam czarnego jednośladowca, lecz piękny czerwony kabriolet:
- Nie przesadzasz? – Zapytałam na powitanie.
- Nie. – Powiedział i mnie pocałował. – Wskakuj. – Dodał.
- Gdzie jedziemy? – Zadałam pytanie.
- Na randkę. – Odrzekł pewny siebie.
- Podrzucisz mnie najpierw na chwilę do domu, chcę zostawić książki. – Poprosiłam. Kilka minut później byłam pod swoim domem. Usłyszałam wołanie z kuchni:
- Katherine, chodź tu na chwilę!
- Tak, mamo. O co chodzi? – Powiedziałam zniecierpliwiona.
- Mamy z tatą dla ciebie niespodziankę. Pamiętam jak często mówiłaś, że zawsze chciałaś pojechać do Chorwacji. – Zaczęła, a mi namyśl przyszły niedzielne obiadki, przy których zachowywałam się jak normalne dziecko. Między innymi mówiłam coś o Chorwacji, że chciałabym tam pojechać mimo, że w ciągu swojego życia byłam tam z dziesięć razy.
- Więc wykupiliśmy ci wyjazd na obóz na dwa tygodnie nad Morzem Adriatyckim. – Skończyła. Nawet na nią nie spojrzałam, tylko wyszłam z domu. Byłam wściekła. Dopiero co Damon do mnie wrócił, a oni już chcą nas rozdzielić. Wsiadłam wściekła do samochodu:
- O co chodzi? – Zapytał Damon.
- Twój wampirzy słuch nie działa, czy co do cholery?! – Warknęłam. Byłam wściekła, ale chciałam w spokoju się nim nacieszyć. Przytulił mnie i odpalił samochód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz