Byłam
załamana. Teraz kiedy powinnam szukać Bonnie, muszę się pakować. Ironia
losu. Zrobiłam to w ciągu kilku minut, w wampirzym tempie. Co więcej nie
mogę dodzwonić się do Damona. Ostatnio zachowywał się dziwnie. Niby mi
pomagał, a jednak miałam złe przeczucie. Mój telefon zadzwonił. Złapałam
za niebieskie urządzenie i usłyszałam głos Damona:
- Wiem gdzie jest Bonnie. – Powiedział.
- Gdzie? – Ożyłam momentalnie.
- W szkole. – Rozłączył się.
- Gdzie? – Ożyłam momentalnie.
- W szkole. – Rozłączył się.
Zabrałam
sweterek i po chwili już mnie nie było. W przeciągu minuty byłam w
szkole. Był piątek po południu, więc większość drużyn reprezentujących
szkołę miało treningi. Z daleka zobaczyłam przyjaciółkę. Poznałam ją po jej
czarnej, skórzanej kurtce. Pobiegłam w jej stronę. Gdy byłam około dwa
metrów od niej poczułam przeszkodę:
- Bonnie! – Krzyknęłam. Ta
tylko odwróciła się i popatrzył mi w oczy. Widziałam w nich ból.
Próbowałam do niej podejść, lecz czułam niewidzialną barierę:
- Biedna Kath. – Usłyszałam.
- Co jej zrobiłeś?! – Odwróciłam się.
- Nie ja tylko ten, któremu pomagam. – Odpowiedział.
- A kto by był taki mądry, aby korzystać z twojej pomocy Stef? – Prychnęłam mimowolnie.
- Pomyśl. – Szepnął.
- Co jej zrobiłeś? – Pominęłam jego uwagę.
- Klaus potrzebuje czarownicy, więc zabrał jej matkę, która nie była zbyt skłonna do współpracy, więc zagroził życiem jej córki. – Tłumaczył. Ja jedynie usłyszałam jeden wyraz. Klaus, chodziło mi po głowie. Oznaczało to tylko kłopoty.
- Dlaczego nie mogę do niej podejść?! I co Klaus kombinuje?! – Byłam już przestraszona.
- Czy ty jesteś mało inteligentna? To przez zaklęcie. Nie możesz do niej podejść, a gdy tylko stykasz się z barierą wyrządzasz jej krzywdę. Do tego nie może się do ciebie odezwać, bo… – Nie dokończył wodząc mnie.
- Bo co?! – Warknęłam.
- Bo umrze. – Uśmiechnął się chytrze.
- Co Klaus chce zrobić? – Zapytałam się.
- Na razie mogę ci tylko powiedzieć, że zbiera potrzebnych mu ludzi. Resztę zobaczysz wkrótce – Powiedział. W oddali zobaczyłam zbliżającego się do nas Damona.
- Co ten dupek tu robi? – Powiedział, a raczej warknął.
- Też cię miło widzieć Damon. – Odpowiedział Stefan.
- Matka uczyła cię, żeby nie pyskować. – Uśmiechnął się niebieskooki.
- Pożałujesz. - Warknął. Złapał dziewczynę, która przechodziła niedaleko nas i wgryzł się jej w szyję. Po chwili jej ciało bezwładnie opadło na ziemię. Rozejrzałam się przestraszona czy nikt tego nie widział:
- To ty nie gustujesz już w wiewiórkach? – Zapytał z cynicznym uśmiechem na twarzy Damon.
- Ty jesteś głupi? Ktoś mógł cię zobaczyć! - Krzyknęłam.
- To nie mój problem tylko wasz. – Uśmiechnął się. - Stałaś się strasznie nudna Katherine. - Dodał i już go nie było. Nie zdążyłam zareagować.
- Zabiorę ciało, a ty zajmij się tą laską, która trzęsie się schowana za drzewem. – Powiedział i także zniknął. Mój wzrok pokierował się w stronę starego dębu. Emma. Ta dziewczyna ma pecha. Odwróciłam się szukając Bonnie, ale jej też już nie było. Pieprzony Stefan!
- Co jej zrobiłeś?! – Odwróciłam się.
- Nie ja tylko ten, któremu pomagam. – Odpowiedział.
- A kto by był taki mądry, aby korzystać z twojej pomocy Stef? – Prychnęłam mimowolnie.
- Pomyśl. – Szepnął.
- Co jej zrobiłeś? – Pominęłam jego uwagę.
- Klaus potrzebuje czarownicy, więc zabrał jej matkę, która nie była zbyt skłonna do współpracy, więc zagroził życiem jej córki. – Tłumaczył. Ja jedynie usłyszałam jeden wyraz. Klaus, chodziło mi po głowie. Oznaczało to tylko kłopoty.
- Dlaczego nie mogę do niej podejść?! I co Klaus kombinuje?! – Byłam już przestraszona.
- Czy ty jesteś mało inteligentna? To przez zaklęcie. Nie możesz do niej podejść, a gdy tylko stykasz się z barierą wyrządzasz jej krzywdę. Do tego nie może się do ciebie odezwać, bo… – Nie dokończył wodząc mnie.
- Bo co?! – Warknęłam.
- Bo umrze. – Uśmiechnął się chytrze.
- Co Klaus chce zrobić? – Zapytałam się.
- Na razie mogę ci tylko powiedzieć, że zbiera potrzebnych mu ludzi. Resztę zobaczysz wkrótce – Powiedział. W oddali zobaczyłam zbliżającego się do nas Damona.
- Co ten dupek tu robi? – Powiedział, a raczej warknął.
- Też cię miło widzieć Damon. – Odpowiedział Stefan.
- Matka uczyła cię, żeby nie pyskować. – Uśmiechnął się niebieskooki.
- Pożałujesz. - Warknął. Złapał dziewczynę, która przechodziła niedaleko nas i wgryzł się jej w szyję. Po chwili jej ciało bezwładnie opadło na ziemię. Rozejrzałam się przestraszona czy nikt tego nie widział:
- To ty nie gustujesz już w wiewiórkach? – Zapytał z cynicznym uśmiechem na twarzy Damon.
- Ty jesteś głupi? Ktoś mógł cię zobaczyć! - Krzyknęłam.
- To nie mój problem tylko wasz. – Uśmiechnął się. - Stałaś się strasznie nudna Katherine. - Dodał i już go nie było. Nie zdążyłam zareagować.
- Zabiorę ciało, a ty zajmij się tą laską, która trzęsie się schowana za drzewem. – Powiedział i także zniknął. Mój wzrok pokierował się w stronę starego dębu. Emma. Ta dziewczyna ma pecha. Odwróciłam się szukając Bonnie, ale jej też już nie było. Pieprzony Stefan!
- Emma, co ty tu robisz? - Zapytałam w miarę spokojnie.
- Jesteś wampirem. Ja to wiem. Dlaczego chciałaś mnie zauroczyć w łazience? – Zapytała przerażona.
- Skąd ty to wiesz? – Zapytałam zdziwiona. Chwyciła srebrny łańcuszek, który miała na szyi i podniosła go wyżej. Dostrzegłam na nim zawieszkę w kształcie wilka na tle księżyca.
- Nie może być… – Zaśmiałam się.
- Ja nie jestem wilkołakiem, ale moja rodzina tak. Co tu się w ogóle dzieje? – Zadała pewnie pytanie.
- To długa historia. Choć, wyjaśnię ci to po drodze. – Powiedziałam.
***
- Skąd ty to wiesz? – Zapytałam zdziwiona. Chwyciła srebrny łańcuszek, który miała na szyi i podniosła go wyżej. Dostrzegłam na nim zawieszkę w kształcie wilka na tle księżyca.
- Nie może być… – Zaśmiałam się.
- Ja nie jestem wilkołakiem, ale moja rodzina tak. Co tu się w ogóle dzieje? – Zadała pewnie pytanie.
- To długa historia. Choć, wyjaśnię ci to po drodze. – Powiedziałam.
***
Siedziałam
w przedziale, w pociągu. Kierowałam się w stronę stolicy. Tam czekałam
mnie przesiadka do prywatnego samolotu dziwek z prywatnej szkoły, do
której miałam chodzić. Mam ochotę je pozabijać. Nie wiem jak przetrwam
ten wyjazd. To tylko tydzień, więc może jakoś dam radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz