piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział IV

Czytałam książkę czekając na Bonnie. Ma przynieść mi wyniki ich hokus-pokus. Co do książek to lubię czytać coś co tworzę. To znaczy nie bezpośrednio. Harry Potter był niezły. Za to Meyer pojechała. Kto jej takich głupot o wampirach na opowiadał? Ciekawe? Chwila. Ja wiem! To byłam ja! I jak tu mówić, że jestem potworem. Dzięki mnie zarobiła miliony. Usłyszałam dźwięk dzwonka. Zeszłam na parter i otworzyłam drzwi:
- Cześć. – Powiedziałam zapraszając czarownicę do środka.
- Hokus Pokus się udało. – Przywitała się.
- Choć do mojego pokoju, zanim ktoś w domu pomyśli, że jesteś wariatką. – Powiedziałam.
- No tak, bo co może być dziwniejszego od czarownicy. Czekaj. Wiem! Mieszkanie z wampirem pod jednym dachem. – Powiedziała z nutką sarkazmu w głosie.
- Cicho! Choć. – Szepnęłam. Pobiegłyśmy do mojego pokoju:
- Dlaczego? Przecież to nawet nie twoi rodzice. – Zapytała zdziwiona.
- Słuchaj, tylko raz nimi zmanipulowałam. Osobami mieszkającymi w tym domu. Reszta rodziny myśli, że jestem z rodziny. Moi pseudo rodzice myślą, że jestem ich córką, a tak naprawdę mają tylko jednego syna. I nie wiedzą, że jestem wampirem, więc proszę cię siedź cicho! – Zaczęłam tłumaczyć.
- Okej. Gotowa na wyniki? – Zapytała.
- Zależy. Jest źle, czy bardzo źle? – Zapytałam przymykając jedno oko.
- Żadne z powyższych. I żeby rozwiać resztki twojej nadziej powiem, że jest beznadziejnie. – Powiedziała uśmiechając się.
- Co cię śmieszy? Wiesz, że Damon jedyne po co miałby mnie szukać to, to że chce wbić mi kołek w serce! – Szepnęłam zezłoszczona.
- Wiem. – Zaśmiała się.
- To dlaczego się śmiejesz? – Warknęłam.
- Bo masz śmieszną minę jak się złościsz. – Powiedziała. - Zresztą dalej go kochasz. - Dodała. Skrzywiłam się.
- Dobra, nie ważne. Gadaj jak bardzo jest beznadziejnie.Bąknęłam obrażona.
- Więc jest na tyle beznadziejnie, że to nie był sen kontrolowany. – Powiedziała spokojnie.
- Co!? – Krzyknęłam.
- Otóż to, że ktoś ci nasyłał te sny. Wampir. Nie mógł zrobić tego z… – Zaczęła.
- Z dalekiej odległości. Musi być wmieście. – Szepnęłam.
- Od razu odpowiadam na twoje następne pytanie. Dziś idziesz normalnie spać. Prawdopodobnie dany wampir, bo nie wiemy czy to Damon, będzie znowu nasuwać ci te sny. Teraz słuchaj. Posypiesz tym poduszkę przed pójściem spać i będziesz miała kontrolowany sen. – Wyjaśniła dając mi fiolkę z szarym proszkiem.
- Co to jest? – Zapytałam z obrzydzeniem patrząc na jakieś zielone paskudztwo.
- Nie chcesz wiedzieć. – Powiedziała szybko Ola.
- Dzięki. – Przytuliłam przyjaciółkę.
- Nie ma sprawy. Ja już będę lecieć. – Zaczęła się zbierać.
- Dobrze, i podziękuj mamie ode mnie. – Dodałam szybko odprowadzając ją do drzwi. Po chwili zostałam sama. Zbliżała się noc, więc poszłam się przygotować do snu.
***
Stałam w niewielkim ogrodzie państwa Salvatore. Miałam na sobie czerwoną suknię marszczoną dołem. Była wąska w tali, bez ramiączek. Włosy miałam upięte w starannego koka, a na rękach miałam czarne rękawiczki:
- Damon! – Krzyknęłam próbując znaleźć błękitnookiego mężczyznę ubranego w brązowe spodnie i białą koszulę niedbale zapiętą oraz szelki. Po chwili usłyszałam coś za plecami:
- Tutaj słonko. – Powiedział dając mi krótkiego całusa.
- Lubisz spadać mi z nieba. – Powiedziałam na co on pokazał mi szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
- Raczej z drzew. – Sprostował. Zaśmiałam się.
- Wiesz, że cię kocham? – Zapytałam znając odpowiedź.
- Wiem. Zmienisz mnie? – Zadał pytanie.
- W swoim czasie. Jesteś strasznie niecierpliwy. – Odpowiedziałam.
- Bo chcę spędzić wieczność z tobą. – Powiedział i znowu mnie pocałował.
- Ja też. - Dodałam krótko. Zauważyłam,że w moją stronę idzie jego brat Stefan, który tak samo mnie kocha, lecz gdy dowiedział się czym jestem przestraszył się mnie. Damon był zafascynowany.
***
Wstałam. Muszę iść do szkoły. Mój dzisiejszy sen był w pełni normalny. Podeszłam do szafy. Dziś jest piękny, słoneczny dzień. Wybrałam czarną sukienkę w niebieskie kropki. W pasie założyłam gruby czarny pas. Do tego czarne balerinki. Oczy pociągnęłam niebieską kredką i tuszem do rzęs. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zjadłam śniadanie i czym prędzej wyszłam do szkoły. Gdy tylko weszłam do klasy, w której miałam lekcje Bonnie znalazła się obok mnie:
- Dziś jest dyskoteka szkolna! – Pisnęła uradowana.
- Nie! Nic z tego. Na mnie poluje wampir! – Krzyknęłam szeptem. (Tia...krzyczeć szeptem -,-' - przy. aut.)
- Dziewczyno bądź mądra. Ty jesteś od niego starsza o jakieś tysiąc, dwa tysiące lat. – Zaczęła.
- Stop. Mojego wieku nie rozpatruj. Jasne? – Spytałam lekko oburzona.
- Po pierwsze, nie o to mi chodzi. Po drugie, dlaczego jesteś taka wrażliwa na swój wiek. Po trzecie, mam rację, bo Damon nic ci nie zrobi i po czwarte, dobra to tyle. – Powiedziała swój długi, pewnie przećwiczony tekst.
- Po pierwsze, okej, po drugie, od mojego wieku się odczep. To moja sprawa. Może kiedyś ci powiem ile mam lat. Po trzecie, może i masz rację. Po czwarte, nie idę na żadną dyskotekę! – Wymieniłam.
- Okej, ale zobaczysz jeszcze cię przekonam. – Powiedziała z tajemniczym błyskiem w oku.
***
Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał szesnastą piętnaście. O siedemnastej zaczyna się ta piekielna dyskoteka. Jak ta mała istotka, która pod skórą chowa diabła przekonała mnie, żebym poszła? Nie mam nic innego do roboty niż przygotować się. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy swoim ulubionym szamponem o zapachu cytryny. Po chwili stałam przy szafie zastanawiając się co na siebie włożyć. W końcu zdecydowałam się na granatową, męską koszulę i krótkie, białe spodenki. Nałożyłam biały, koronkowy, i co tu kryć seksowny biustonosz. Na to zarzuciłam koszulę, którą nad pępkiem zawiązałam na małą kokardkę. Zapięłam tylko dwa dolne guziki, dzięki czemu eksponowałam swój piękny dekold i górną część bielizny.Na nogi szybko wsunęłam spodenki i wzięłam granatowe trampki.Oczy podkreśliłam niebieską kredką i tuszem do rzęs oraz skorzystałam z bananowego błyszczyka i pudru. Nałożyła kilka  kolorowych bransoletek, śmieszne kolczyki. Spryskałam się swoimi nowymi perfumami. Po chwili wyszłam z domu. Kilka sekund później znalazłam się w szkole. Idąc korytarzem czułam na sobie palący wzrok zauroczonych chłopców i zazdrosnych dziewczyn. Po chwili znalazłam Bonnie. Miała na sobie oliwkową sukienkę na ramiączkach i czarne balerinki. Włosy rozpuściła i zdecydowała się na dziewczęcy makijaż. Wyglądała bardzo naturalnie:
- I widzisz nie jest tak źle. – Powiedziała zadowolona.
- Nie powinno mnie tu być. – Jęknęłam.
- A co może się tu stać? – Zapytała.
- Wszystko! – Powiedziałam kiedy weszłyśmy na sale gimnastyczną, w której tańczyło już większość szkoły. Zaczęłyśmy tańczyć w niewielkim kółeczku z koleżankami z klasy. Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak. Przetańczyłam z nim chyba dwie rockowe piosenki. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przestraszona odskoczyłam do tyłu:
- Kath, spokojnie. – Powiedziała Emma.
- Przepraszam, jestem dzisiaj podbuzowana. – Powiedziałam.
- Lepiej naładuj akumulatory, ponieważ zjawił się jakiś tajemniczy przystojniak i chciał z tobą rozmawiać. Lepiej się pośpiesz zanim sprzątną ci go sprzed nosa. – Powiedziała i wskazała drzwi prowadzące na korytarz. Zaczęłam panikować. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to znalezienie Bonnie w tym tłumie. Po kilku sekundach zauważyłam jak tańczy z jakimś chłopakiem.
- Babskie sprawy. Zbieram ją na chwilę. – Powiedziałam do chłopaka i posłałam mu markowy uśmiech.
- O co chodzi tym razem? – Zapytała zezłoszczona.
- Chyba Damon tu jest. – Szepnęłam.
- Znowu twoja paranoja. – Zaczęła.
- Nie, on jest na korytarzu. – Powiedziałm tonem, który oznaczał, że nie żartuję .
- CO? – Krzyknęła.
- Raz się żyje! – Podbudowałam się. Wyszłam na korytarz. Zobaczyłam małą grupkę dziewczyn w kącie. Po chwili dziewczyny rozeszły się:
- Cholera! – Szepnęłam do siebie, bo grunt do pozytywne myślenie.
- Catherine. – Powiedział z akcentem, swoim melodyjnym głosem moje włoskie imię.
Czas zacząć maskaradę, pomyślałam. Ciekawe czy przeżyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz